Na Fabryka.pl wyprzedaż muzyki i można znaleźć różne płyty z muzyką klasyczną z bardzo niskich cenach. Polecam płytę Renee Fleming "Verismo" za 16,89 zł. Są również inne np. wykonania utworów Chopina, różne kompilacje.
Jest również płyta Anny Netrebko i Daniela Barenboima - "In the Still Of Night" za 19,90 zł.
Jest też DVD Netrebko "The Woman The Voice" również za 19,90 zł.
PS. Żyję. Blog zawieszony jak można zauważyć, ponieważ permanentnie nie mam czasu, wszystko pochłania mi praca magisterska, którą muszę oddać 19 maja, a mama jej ledwie 1/4.
- Ponieważ jest lepiej zorganizowany.
/Terry Pratchett/
wtorek, 29 kwietnia 2014
poniedziałek, 23 września 2013
"Great Voices Sing John Denver" - must have w tym sezonie!
Na Święta rodzice najczęściej pytaj mnie, czy jest coś czego bardzo chcę. I zawsze musiałam się zastanowić, aż w końcu wychodziło na to, że cokolwiek mi kupią z mojej Niespodzianki to będę szczęśliwa. W tym roku będę mogła powiedzieć z całą mocą: pragnę tej płyty! Chcę jej! Terazzarazjużnatychmiast! Pragnienie jej posiadania jest tak silne, że chyba wejdę na wyżyny swoich umiejętności płatności elektronicznych i zamówię ją sobie na amerykańskim Amazonie (przez Empik pewnie za samo sprowadzenie zapłaciłabym dwa razy tyle ile wynosi cena samej płyty :P). Moja wewnętrzna bogini fika potrójne koziołki i salta (tak, tak, nie mogłam się powstrzymać :P).
Co w tej płycie jest takiego cudownego? Wszystko! Połączenie pięknych głosów i piosenek Johna Denvera daje nam produkt idealny. Jestem bardzo zachwycona. I idę na odwyk od ciągłego puszczania poniższego wideo, bo za każdym razem zapiera mi dech w piersiach, co jeszcze będzie groziło niedotlenieniem :P
Co w tej płycie jest takiego cudownego? Wszystko! Połączenie pięknych głosów i piosenek Johna Denvera daje nam produkt idealny. Jestem bardzo zachwycona. I idę na odwyk od ciągłego puszczania poniższego wideo, bo za każdym razem zapiera mi dech w piersiach, co jeszcze będzie groziło niedotlenieniem :P
wtorek, 17 września 2013
Maria Callas i "Grace z Monaco"
Opublikowane pierwszy zwiastun filmu o księżnej Grace Kelly - "Grace of Monaco". Film ma swoją premierę 27 listopada 2013 roku na świecie, a ponieważ Polska nie należy do świata, więc u nas film pojawi się 7 lutego 2014 roku.
Warto wspomnieć o tym filmie, bo obok Nicole Kidman, grającej tytułową Grace, pojawi się również Paz Vega, która zagra ... Marię Callas. Paz Vega zagrała w wielu filmach, głównie hiszpańskich, między innymi w Carmen.
Zwiastun ze wszech miar jest godzien uwagi, ponieważ jako tło muzyczne słyszymy "O Mio Babbino Caro" w wykonaniu oczywiście Marii Callas.
Nie mogę doczekać się na premierę. Jak można się domyślić, bardzo interesuje mnie przedstawienie Marii Callas w tym filmie.
Nie mogę doczekać się na premierę. Jak można się domyślić, bardzo interesuje mnie przedstawienie Marii Callas w tym filmie.
poniedziałek, 16 września 2013
Magia, magia i piękno ... czyli ścieżka dźwiękowa z 7 sezonu serialu "Doctor Who"
Fani czekali. Cierpliwie. Potem już coraz mniej cierpliwie. Kiedy ogłoszone premierę ścieżki dźwiękowej z 7 sezonu "Doctora Who", ludzie zaczęli skreślać dni na kalendarzu. A dzień premiery był już zupełnie innym dniem.
Jedyne, co przychodzi mi na myśl, żeby opisać tę muzykę to jedno słowo: łał. Mogłabym rozpisywać się o każdym utworze, napisać w którym był odcinku, o co chodziło, dlaczego jest super itd. ale nie o to chodzi. Chodzi o całokształt. 7 sezonów serialu. Z sezonu na sezon muzyka staje się coraz bardziej niesamowita. Razem daje to mieszankę wybuchową, mieszankę cudowności. Gdyby ta muzyka pojawiła się w jakimkolwiek filmie nominowanym do Oscara, Murray Gold miałby duże szanse, aby nagrodę otrzymać.
Prezentuję dwa utwory, które już zostały okrzyknięte jednymi z najlepszych w ciągu całego sezonu. Fani z miejsca się w nich zakochali i czekali na ich oficjalne wersje. I oto są.
Prezentuję dwa utwory, które już zostały okrzyknięte jednymi z najlepszych w ciągu całego sezonu. Fani z miejsca się w nich zakochali i czekali na ich oficjalne wersje. I oto są.
sobota, 13 kwietnia 2013
Piotr Beczała i Katarzyna Beczała w Dzień Dobry TVN!
"Urodził się w Czechowicach – Dziedzicach, w jego rodzinie nie
było tradycji muzycznych, a on sam skończył technikum mechaniczne. W
szkole średniej trafił do chóru… Tak zaczęła się przygoda muzyczna
człowieka, którego dyrektor artystyczny Metropolitan Opera określił
mianem „Pierwszego tenora lirycznego świata”."
Bardzo ciekawy wywiad. Aż serce każdego fana opery rośnie, kiedy w takich programach pojawiają się gwiazdy pierwszego formatu :)
Żeby przejść do nagrania proszę kliknąć na zdjęcie:
niedziela, 10 marca 2013
Zmiany, zmiany ...
Po pierwsze primo: informacje o audycjach operowych będą pojawiały się na Twitterze, a nie jak dotychczas w osobnej notce na blogu. Możecie to śledzić po prawej stronie menu w boxie.
Po drugie pirmo: postanowiłam zmusić się do dokończenia recenzji i przemyśleń. Mam zaczęte z 5 różnych tematów, niektóre są już nieaktualne trochę, ale może jak to jakoś ogarnę to da się coś z tego sklecić. Postaram się jeszcze coś w tym miesiącu (haha) wrzucić i obiecuję, że recenzje płyt będę wrzucała częściej. Jak już chyba kiedyś pisałam: mam dużo pomysłów, ale jestem też okropnie leniwa.
Jose Cura nadal w formie/źródło: oficjalny profil na Facebooku |
sobota, 9 marca 2013
"Operetkowa Kraina Miłości ..." w Miejskim Centrum Kultury w Mysłowicach - recenzja
Jestem paskudną babą. Paskudnym młodym babsztylem. Ludzie się mogą starać, a ja i tak ich nie docenię. No dobra, docenię, ale wszędzie znajdę powód do narzekania (albo to jest bardzo polskie albo po prostu w genach tak mi przekazano z tego praprapra(...)dziadka Szweda). Poniższy tekst jest takim moim "strumieniem świadomości", którego nie chce mi się hamować (bo i po co), ale co do strumienia świadomości niepodobne, wciskam w niego znaki interpunkcyjne (co prawdopodobnie każe mi robić mój wewnętrzny Niemiec).
Sala była wypełniona po brzegi. Należałam do nielicznych osób, które nie zbliżają się do wieku Abrahama, ani nie są zagrożeni niechybny odejściem na tegoż łono (czy co tam Abraham miał, nie wnikam). 3/4 sali byli to pewnie członkowie Klubu Emeryta (ogólnie uważam, że emeryci w moim mieście bawią się zdecydowanie lepiej ode mnie - może dlatego, że ja wolę się bawić w bardzo wąskim gronie moich znajomych).
Umiem zrozumieć wszystko. Ktoś nie bywa, nie chodzi na koncerty, to nie wie jak się ubrać - wszystko jedno, niech ubierze na siebie cokolwiek. Ale niech mi ktoś wytłumaczy: wiem że niektórzy ludzie myją się raz w tygodniu, ale dlaczego to musi być w niedzielę?! Że święto i trzeba? Musiałam być bardzo złym człowiekiem w poprzednim życiu, że los usadził mnie obok kobiety, która chyba wylała na siebie całą flaszkę perfum "chateau de jabol", bo śmierdziało tak strasznie, że moja Szanowna Rodzicielka prawie zeszła z tego świata. Z tego powodu byłyśmy, ja oraz Matka Moja, najszczęśliwszymi osobami, że koncert trwał tylko 1,5 godziny. Wystrzeliłyśmy potem z sali i zakotwiczyłyśmy obok okna, żeby się pozbierać do kupy.
Tak naprawdę to powinnam się w sumie spodziewać, że taki rodzaj koncertu w takim miejscu będzie miał raczej charakter biesiadny niż prawdziwego koncertu operetkowego. Dwa czy trzy lata temu byłam w tym samym miejscu (który wtedy nazywało się Miejskim Centrum Kultury) na koncercie walentynkowym, na którym śpiewał m.in. Kazimierz Kowalski. Wtedy miałam nieszczęście usiąść przed rzędem emerytów, którzy podawali sobie wzdłuż paczkę cukierków w torebce. Sądząc po odgłosach, cukierki były na dodatek w papierkach. Odbiór koncertu był wątpliwy, ale i tak było to zdecydowanie było to bardziej koncertowe niż to, czego byłam dzisiaj świadkiem. Zaproszono publiczność do śpiewania. W każdy momencie jeżeli publiczność poczuje ochotę śpiewać razem z solistami, ma się nie powstrzymywać. No i nie powstrzymywała się, przez co miałam prywatny recital kobiecego tria po mojej lewej stronie. Nie dokładnie o to mi chodziło, kiedy jechałam na koncert.
Nie czepiam się solistów ani pianistki. Tutaj nie mam się do czego przyczepić. Prawie. Pierwszy duet i dwie arie były bardzo przeciętnie zaśpiewane, wydawało mi się, ze albo soliści są bardzo zestresowani albo głosy mają nierozgrzane. Później było już znacznie lepiej. Zawsze mam tak, że do facetów nie umiem się przyczepić. Nie i już. Zachwycił mnie Oskar Jasiński. Nie tylko śpiewem, ale i grą aktorską oraz dowcipem. Co z tego, że miał teksty przygotowane wcześniej, wypadło to bardzo naturalnie. Co do Moniki Rajewskiej, chociaż ogólnie oceniam jej występ na plus, coś w jej głosie nienormalnie doprowadzało mnie do szału. Czasami tak jest ze śpiewaczkami, że jeden głos się spodoba, inny nie. Głos pani Moniki wybitnie nie przypadł mi do gustu, ale nie można odmówić jej talentu. Kiedy dochodziło do finału niektórych arii/duetu w mojej głowie pojawiała się myśl: "Tylko niech ona nie kończy wysoko, bo umrę, błagam tylko nie wysoko". Siła mojej myśli musi być wielka, bo wysoka nuta została obniżona. Niestety mam już tak, że niektóre numery uwielbiam li i jedynie w wykonaniu Grażyny Brodzińskiej i basta. Do Katarzyny Rzeszutek nie mam się co przyczepiać, zazdroszczę umiejętności gry na fortepianie. Wszystko było zagrane w odpowiednim tempie, czyli takim do którego jestem w danej arii/duecie przyzwyczajona.
Na szczęście takie koncerty nie zdarzają się zbyt często w mieście, także do następnego pewnie zdążę zapomnieć, co przeżyłam na poprzednim i z radością pogalopuję, żeby ... no właśnie? Posłuchać w spokoju czy z trudem się skupiać? Czas pokaże.
PS. Tak, jestem wredną, narzekająca babą. Jak chcę prawdziwego koncertu to won do filharmonii. Albo opery. Albo teatru. Problem w tym, że nie chce mi się jechać do sąsiedniego miasta. Bo jednak moje wrodzone lenistwo wygrywa i bije o głowę miłość do śpiewu operowego.
Subskrybuj:
Posty (Atom)