Umarłam. Po prostu umarłam. Padłam i nie potrafię powstać. Nie wiem czy śmiać się, czy płakać.
Wszyscy
pewnie słyszeli o bestsellerowej, sprzedanej w milionach egzemplarzy
itd. itp. serii "50 twarzy Greya" i jej kolejnych fascynujących częściach. Kto czytał i przeżył powinien dostać
specjalną nagrodę, że nie umarł ze śmiechu i facepalmów. Ta książka nawet nie jest poniżej wszelkiego poziomu. Ona jest na dnie i puka od spodu.
Źródło: empik.com |
Ad rem: natrafiłam w Empiku na "cudowną" płytę - "Fifty Shades of Grey Classical Album". Tak, tak. Cytując opis na stronie: "Oficjalny Album Stworzony Przez E. L . James – Autorkę
kontrowersyjnej powieści 50 Shades Of Grey Prezentujący Piętnaście
Wybranych Przez Nią Klasycznych Kompozycji, które możemy odnaleźć w
Bestsellerowej Trylogii"
Idźmy dalej.
„I am thrilled that the classical pieces that inspired me while I wrote
the Fifty Shades Trilogy are being brought together in one collection
for all lovers of the books” – E. L. James
czyli:
"Jestem zachwycona, że klasyczne utwory, które inspirowały mnie, gdy pisałam Fifty Shades Trilogy zostały zebrane w jednej kolekcji dla wszystkich miłośników książek"
Błagam,
zabijcie mnie. Błagam. Wstyd mi za całą muzykę klasyczną, że ma udział w
takim żenującym przedsięwzięciu. Verdi przewraca się w grobie. Te durne książki zabiją klasykę, bo jeżeli ktoś się na to nabierze, ktoś to kupi to te arie i wykonania będą kojarzone przez niego tylko z tą beznadziejną książką.
Można mi zarzucić: "Wrzucasz na tą książkę, sama napisz coś takiego". Gdyby mi nie było wstyd pisać takich tanich głupot i pierdół to bym napisała, ale najzwyczajniej w świecie spaliłabym się ze wstydy, gdyby ktoś czytał takie wymysły mojej wyobraźni. Samej autorce chyba też jest wstyd, że napisała takie głupoty, bo nie podpisała się pod tym własnym imieniem i nazwiskiem, tylko inicjałami.
Ręce opadają.
Niech chociaż z tej płyty wyjdzie coś dobrego i jeżeli ktoś usłyszy duet z "Lakme" to może zechce usłyszeć całą operę albo wybierze się do filharmonii, teatru czy właśnie opery. No niech chociaż tyle z tego będzie. Błagam. Bo będzie mi się Thomas Tallis śnił po nocach.
Jedno tej książce trzeba przyznać: jest wydrukowana na takim papierze, że idealnie nadaje się na rozpałkę. Próbowałam - pali się aż miło, także "Fifthy Shades" poleca się na rozpałkę, pod kiełbaski z Bierdonki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz