- Dlaczego Chaos zawsze wygrywa z Porządkiem?
- Ponieważ jest lepiej zorganizowany.

/Terry Pratchett/

niedziela, 19 lutego 2012

Recenzja: Teatr Rozrywki w Chorzowie: "Sylwester na bis"

Uparłam się, że z każdego przedstawienia, na którym zagoszczę, napisze recenzję. W tym przypadku nie mam ochoty nawet stukać w klawiaturę, bo spod moich palców będą wypływać w większości nieprzyjemne słowa.

Tytułem wstępu: "Sylwester na bis" jest to powtórzenie koncertu granego w sylwestra. Wybierają 30 utworów, które najbardziej się widzom spodobały w sylwestra i grają je "na bis". Byłam na koncercie 18 lutego br. (sobota).

Nie podobało mi się. Po prostu. Myślałam, że nie wysiedzę do końca (swoją drogą, fotele są wręcz masakrycznie niewygodne ...). Przerwy wyczekiwałam bardzo, a po przerwie wyczekiwałam końca całej zabawy. Kiedy ludzie wstawali i klaskali, błagałam tylko w duchu, żeby nie zaśpiewali bisu, bo bym tego prawdopodobnie nie zniosła i musieliby moje zwłoki z tamtąd wynosić. 

Może odbiór całego przedstawienia to wina tego, że siedziałam w 3 rzędzie i nie słyszałam wyraźnie wszystkich piosenek. Orkiestra zagłuszała wykonawców. Światło waliło po oczach. Zespół baletowy zachwycał efektownymi podnoszeniami aż w nadmiarze, które odsłaniały zgrabne nogi i co ino tancerek (męska część widowni nie miała co narzekać). Damska część widowni tez nie miała co narzekać, w momencie, kiedy przystojni kapitanowie po kilku szybkich ruchach zostali w samych slipach i czapkach (ja w tym momencie skromnie oczęta spuściłam, bo niewinna ze mnie dziewoja i w takich widokach nieobytam). Tańczyli, śpiewali, tańczyli, tańczyli, śpiewali, śpiewali, światła migały, po oczach waliły. Zraziłam się już na początku, bo nie jestem przyzwyczajona do tego, że przede mną na scenie urocze i zgrabne tancerki wymachują nogami. Peszę się po prostu. Sama nie wiem czemu. Ok, dobra. Byłam w stanie ścierpieć wszystko. Ale w momencie, gdy zagrali "Never ending story" padłam. Nie dość, że śpiewane po polsku to jeszcze z solistów zrobili dwójkę licealistów z książkami: ona oczywiście okulary na nosie i kucyki, on przylizane włoski i sweterek w krateczkę. Nie dość! Niech mi ktoś powie, co mają do filmu "Niekończąca się opowieść" białe króliki i białe niewiadomoco?! Za cholerę mi to nie pasowało. Próbowałam to postawić obok białego zamku, ni cholerę. Zaraza z tym. Nieważne.
Po cholerę wsadzili piosenkę z "Jak się pozbyć cellulitu?". Nie rozumiem tego. Tak samo całej inscenizacji do "Devdasa". Bollywood jak w mordę strzelił.

Jak już tak ponarzekałam to teraz plusy! Świetny duet sekretarki i pierwszego sekretarza: wielkie, ogromne brawa dla pani Anny Ratajczak i pana Jacentego Jędrusika. Majstersztyk! 
Bardzo podobało mi się również "Hello Dolly". 
Orkiestra była genialna. 
Taniec z "Maski" niezrównany, pomysł genialny (no i genialny Krzysztof Włosińki - on w ogóle jest przecudowny, jestem jego wierną fanką na wieki wieków amen tak mi dopomóż buk). 


Foto.: Arkadiusz Gola. www.teatr-rozrywki.pl

Przepiękny taniec do piosenki z "Miasteczka Twin Peaks": Sebastian Chwastecki i niestety nie pamiętam która tancerka, za co serdecznie przepraszam, ale była zachwycająca. Było to coś pięknego. Bez zbędnych wygibasów, podnoszeń i innych rzeczy. Piękny taniec z mnóstwem emocji (niestety piosenka już trochę mniej pięknie zaśpiewana, ale cóż - nie można mieć wszystkiego).

Foto.: Arkadiusz Gola. www.teatr-rozrywki.pl

 Trio, czyli Anna Ratajczak, Maria Meyer i Elżbieta Okupska. I znowu, pech chciał, że nie pamiętam jaka piosenka, ale bardzo mi się podobało (może dlatego, że było coś o tym, że "jestem wolna, jestem wolna" czyli no mężczyzna at all a to mi filozofia bardzo bliska).

Foto.: Arkadiusz Gola. www.teatr-rozrywki.pl

Podobało mi się jeszcze parę pojedynczych rzeczy, których już nie wspomnę (brak lecytyny). 

Podsumowując: jeżeli ktoś lubi hulanki i swawole, carskoje igristoje w przerwie, fikuśne stroje, wymachy nóżek, zarzynanie utworów - polecam. Każdy kto nie lubi takich rzeczy, będzie cierpiał i błagał o skrócenie mąk.

PS. Przepraszam za wszelakie błędy w pisowni. Staram się takie rzeczy wyłapywać, ale czasami po prostu nie zauważę wszystkiego. na swoje usprawiedliwienie mam tylko to, że moja nowa klawiatura zajmuje gdzieś tak z połowę tego co zajmowała poprzednia, więc muszę się do niej przyzwyczaić i sadzę błąd na błędzie.

PS.2 Oczywiście proszę na mnie psów nie wieszać. Cały powyższy tekst to moja prywatna opinia na temat koncertu. Jak wiadomo, każdy ma prawo do własnego zdania, a że moje zdanie jest takie a nie inne to na to nic nie poradzę.

poniedziałek, 6 lutego 2012

Wiesław Ochman kończy 75 lat

O dzień spóźniona, ale radosną nowinę głoszę, że Maestro Wiesław Ochman w dobrym zdrowiu się trzyma i kolejne urodziny świętuje :) Przedstawiać sylwetki owego jegomościa chyba nikomu nie muszę, wszak to tenor wśród tenorów. Pamiętam, że kiedyś (chyba z rok temu) TVP Kultura w każdą niedzielę koło 10, 11 emitowało operetki z udziałem Maestra. Szczególnie zapadł mi w pamięć "Carewicz" z piękną i wspaniałą Teresą Stratas. Ręki sobie nie dam uciąć, ale grał z nią chyba również w "Paganinim".
Żeby nie utknąć w wyświechtanych frazesach przedstawiam chyba jeden z najbardziej niezwykłych koncertów z udziałem Mistrza. Muzyka klasyczna łączy pokolenia, można powiedzieć. Muzyka klasyczna nie tylko łączy pokolenia - muzyka pokonuje bariery między gatunkami muzycznymi :)
Mazowiecki Teatr Muzyczny "Operetka" im. Jana Kiepury pod przewodnictwem Maestro Wiesława Ochmana wystąpił na dużej scenie XIV Przystanku Woodstock w roku 2008 w Kostrzynie nad Odrą.

Więcej filmów pod tym linkiem: klik!